poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Have it Your way!

Kiedy się zaczęło? Ciężko powiedzieć. Prawdopodobnie od samego początku, kolarze ozdabiali i oznaczali swoje rowery. Niestety żadnych konkretnych danych nie udało mi się znaleźć. Można też przyjąć, że w dawniejszych czasach spersonalizowane ozdabianie rowerów było zdecydowanie skromniejsze. 
W 1993 roku Miguel Indurain po raz drugi w karierze zdobył dublet Giro-Tour. Wielką Pętlę pokonywał na customowym Pinarello. Jak widać malowanie było zdecydowanie klasyczne i stonowane. Tęczowe barwy były nieco prorocze, w końcu w 1995 roku Indurain zdobył tytuł mistrza świata w jeździe na czas. 


Marco Pantani także sięgnął po dublet Giro-Tour. Czy moglibyśmy sądzić, że Ominąłby okazję do upiększenia swojego roweru? W 1998 roku ścigał się na rowerze z osobistym, pirackim siodłem. Ciekawe czy było wygodne? 
Także Lance Armstrong niejednokrotnie dosiadał roweru, który był  przygotowany specjalnie dla Niego także od strony wizualnej. Nie były to jednak jeszcze czasy, kiedy designerzy dawali upust swoim pomysłom. Proste malowanie i charakterystyczny napis "Daddy Yo-Yo" (w ten sposób mówił na Lance'a jego syn) zdecydowanie mniej wyróżniały Armstronga z peletonu, niż Jego osiągi.
Teksańczyk nie poprzestał jednak na tym. Kiedy wrócił do ścigania w 2009 roku, przygotował dla swoich Treków malowania związane z Jego organizacją Livestrong. Do Giro d'Italia stanął na rowerze malowanym w czarno żółte ornamenty. Ponadto naniesione na niego były też dwie liczby. 1274 mówiło ile dni Lance odpoczywał od ścigania, a 27.5 (jakże prorocze w kontekście MTB) zwracało uwagę na liczbę ofiar choroby nowotworowej (27.5 miliona). 
W tym samym roku Armstrong zaprezentował też nieco prostszą wersję malowania przydotowaną na Tour de France. 
Ten wyścig należał jednak do kogo innego. Alberto Contador wygrał Wielką Pętlę 2009. Był to Jego czwarty wielki Tour w latach 2007-2009. Wcześniej w tym roku jechał w wyścigu Paryż-Nicea na rowerze, który przypominał komu udało się zdobyć Potrójną Koronę. Trzy paski na rurze podsiodłowej oznaczały: żółty Tour, różowy Giro i (nie wiem czemu) złoty Vueltę. 
W tym samym sezonie mistrzowskim Wilierze jeździł mistrz świata z 2008 roku Alessandro Ballan. Na uwagę zasługuje przeciągnięcie czarnej farby na całą rurę podsiodłową. Złoto jednak mół sobie darować. Tęcza jest o wiele bardziej stylowa. 
Skoro już mowa o mistrzach świata w 2010 mistrzostwo w MTB XC zdobyła Maja Włoszczowska. Z tej okazji swojego Scotta (oraz buty!) pomalowała w tęczowy sposób. To takie przypomnienie, że nie tylko szosa może być piękna. 
Ale jednak wróćmy już na ubitą nawierzchnię. Mamy rok 2012 i Andre Greipel do swojego przydomku "Goryl" dodał małpi rower. Ten pomysł, na ozdabianie okolic główki jeszcze się pojawi nie raz. 
Tony Martin, jeden z najwybitniejszych czasowców ostatnich lat, wygrywając ubiegłoroczny TT podczas Tour de France, połączył swoje tytuły mistrzowskie z symbolem byczego roweru czasowego. Na uwagę zasługuje też rezygnacja z owijki na rzecz przyklejonego do 'byczej' kierownicy piasku. 
Także Rekin z Mesyny postanowił ozdobić swój rower. Jak łatwo się domyślić, Wielką Pętlę połykał na rowerze z motywem rekina. W tym malowaniu widać też przebłyski tegorocznej mody na prostotę i czerń, 
Niestety nie każdy w ubiegłym sezonie widział te przebłyski. Nairo Quintana miał co celebrować podczas Giro. Czy musiał jednak to robić na różowym rowerze? No nie jestem pewien. Odważne kolory są fajne, róż też, zgranie kolorystyki też. Ale wyglądanie jak wielka wata cukrowa? Nie do końca.
Rok 2014 zakończył się fantastycznymi dla nas mistrzostwami w Ponferradzie. O ile jednak Michał Kwiatkowski jechał na Omega-Pharmowym rowerze, o tyle Bradley Wiggins sięgnął po tęczę na rowerze w barwach Union Jacka. Co by nie mówić, ten motyw choć oklepany zawsze cieszy oko. 
Początek roku, to czas gdy mistrzowie świata wyciągają nowe białe rowery. Nie inaczej jest w tym roku. Rower Kwiatka widział już każdy (i to on zainspirował mnie do tego wpisu), jednak zobaczmy jeszcze raz te inspirowane Pollockiem aplikacje na górnej rurze i tylnym trójkącie. Jeden z ładniejszych pomysłów w stawce! 
Panie nie są gorsze! Swój pomysł na tęczowy rower ma też Pauline Ferrand-Prevot. Świetny minimalizm czarno-białego Giant-Liva, z prostymi ale widocznymi od razu aplikacjami świadczącymi o statusie. 
I na koniec najnowszy pomysł Volverine'a Sagana. W Cannondale ktoś pilnował stylówy. Markowa zieleń plus aplikacje narodowe. Całkiem ładnie. A teraz? Słowiańskie barwy koszulki plus Tinkoff-Saxo kask i aplikacje. I na koniec jeszcze malowanie 'maskujące'. Wielu ludziom się podoba, więc pewnie jest to malowanie typu kochaj-nienawidź ale dla mnie lokuje się gdzieś w okolicach różowego Nairo.